4 czerwca 2012

Chapter 12

Po powrocie do Londynu przywitał nas deszczowy dzień za któym szczerze mówiąc tęskniłam, ponieważ uwielbiam taką pogodę, a za upałem nie przepadam. Pierwsze skojarzenie ze słońcem jakie nasuwa mi się na myśl to spoceni ludzie na ulicy. Naciągnęłam kaptur na głowę i wsiadłam do taksówki, która stała przy lotnisku. Harry upierał się, aby odwieźć mnie do domu, lecz wybiłam mu ten pomysł, bo z pewnością jest bardzo zmęczony. Podróż minęła mi nadzwyczajnie szybko, ponieważ nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do domu. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z pojazdu oraz skierowałam się po walizkę. Spojrzałam przelotnie na dom do którego jak najszybciej weszłam, bo deszcz niemiłosiernie padał. W progu przywitała mnie Larra z Matt'em, na których widok się ucieszyłam. Opowiedziałam im w wielkim skrócie pobyt po ich wyjeździe, ponieważ dużo się nie działo co mogłam im powiedzieć. Raczej nie mieliby ochoty słuchać co robiłam z Harry'm, albo jakie dźwięki wydobywały się z pokoju Niall'a i Zayn'a.
- Larra, a ty jak się czujesz?- pogłaskałm delikatnie jej brzuszek.
- Wszystko jest dobrze i jutro muszę się zgłosić do szpitala, ponieważ za 2 dni mam termin porodu. Jestem taka podekscytowana!- Pisnęła, a jej chłopak mocno ją przytulił.
- Pójdę teraz do pokoju rozpakować walizkę i odpocząć po podróży, a przede wszystkim
wziąć prysznic!- Matt zaniósł mój bagaż na piętro i wrócił do swojej dziewczyny. Pierwsze co zrobiłam to weszłam pod prysznic dając ukojenie zmęczonemu ciału. Przebrałam się w czarne legginsy i szarą bokserkę, a włosy związałam w koczek. Miałam zamiar do jutra przesiedzieć w pokoju, więc specjanie nie przejmowałam się ukrywaniem malinek na szyi. Pierwsze co zrobiłam w pokoju to wyrzuciłam wszystkie rzeczy z walizki i oddzieliłam ubrania czyste od brudnych i zaniosłam do łazienki nienadające się do ponownego użytku. Kosmetyki odstawiłam na swoje stałe miejsce i usiadłam na łóżku z laptopem. Zrzuciłam zdjęcia z aparatu na laptopa i zaczęłam je w ciszy przeglądać. Na początku przedstawiły mnie z dziewczynami na plaży i koktajlami w dłoniach śmiejąc się nie wiadomo z czego, lecz im dalej oglądałam było coraz więcej wspólnych zdjęć z Harry'm. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech gdy widziałam zadowoloną buzię mojego chłopaka. Czy żałuję, że wróciliśmy do siebie? Raczej nie, mimo że bardzo mnie zranił, ale mama za życia zawsze mi powtarzała, abym dawała ludziom drugą szansę szczególnie tym, których kocham.


Promienie słońca padały na moją twarz zmuszając do uchylenia powiek na co nie miałam najmniejszej ochoty. Pierwsze co ujrzałam to zielone tęczówki Harry'ego i ogromny uśmiech na jego twarzy. 
- Dzień dobry Li.- Musnął delikatnie moje wargi, ale nie odwzajemniłam tego.
- Przepraszam... Ale ja nie mogę, nie potrafię.- Wyszeptałam i odwróciłam głowę. Usłyszałam jak głośno westchnął i położył się obok mnie. Panowała niezręczna cisza.
- Harry to już nie jest twoja wina, tylko moja.- Odwróciłam się w jego stronę, a on podążył za mną.- Widzę, że się zmieniłeś, ale nadal mam lęk, że po raz kolejny mnie zostawisz i znowu popadnę w kłopoty, bo nie będę potrafiła sobie bez ciebie znowu poradzić.- W moich oczach pojawiły się łzy.
- Libby kiedy zrozumiesz, że dla mnie liczysz się tylko ty? I czemu nikt mi nie powiedział o tym co się z tobą działo?- Zrobiłam wielkie oczy i wstrzymałam oddech.
- Co masz na my...myśli?- Wyjąkałam cicho, ale po jego minie widziałam, że wszystko wie.
- Kochanie, dobrze wiesz o czym mówię i nie zaprzeczaj mi, ponieważ Larra wszystko mi powiedziała. Gdybym tylko wiedział.- Zacisnął szczęką i spojrzał na ścianę nie obecnym wzrokiem.
- Gdybyś wiedział i tak nic byś nie zrobił. Tak naprawdę musiałam przez to sama przejść.
- Ale gdybym cię nie zostawił to nie miałoby nigdy miejsca. To wszystko moja wina, ponieważ zachowałem się jak gówniarz.- Patrzył na mnie zaszklonymi oczami.
- Na miłość boską, Harry! Obiecaj mi, że nigdy, przenigdy nie będziesz się obwiniał z tego powodu! Było, minęło, teraz jest wszystko dobrze, widzisz?- Jak dla potwierdzenia pomachałam mu dłonią przed oczami na co on parsknął śmiechem.
- Proszę cię, daj mi ostatnią szansę, jeśli zawalę dam ci spokój, tylko daj mi ostatnią szansę.- Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Bardzo chciałam, aby wszystko było jak dawniej, ale nie mam pojęcia czy będę potrafiła być jak kiedyś i czy przypadkiem go nie zawiodę.
- A jak nam nie wyjdzie? Jeśli to nie to samo co było kiedyś?- zapytałam cicho.
- Przynajmniej będziemy mogli powiedzieć, że spróbowaliśmy.- Pochyliłam się nad nim i namiętnie pocałowałam i poczułam jak jego usta rozciągają się w uśmiechu.

Obejrzałam jeszcze kilka filmików uwieczniających chwile spędzone na Karaibach i położyłam się na łóżku. Próbowałam usnąć, lecz ktoś zapukał do moich drzwi. Mruknęłam ciche "proszę" i w progu pojawiła się lokowata głowa.
- Ojejku spałaś! Przepraszam cię najmocniej! Zejdę na dół i przyjdę później.- Zaczął zamykać drzwi, lecz go postrzymałam.
- Jeszcze nie spałam, chodź tutaj.- Poklepałam wolne miejsce na łóżku, gdzie po chwili już leżał Harry. Pocałowałam go delikatnie i ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- Już się rozpakowałaś?- Spojrzał ze zdziwieniem na pustą walizkę stojącą pod oknem.
- Chciałam mieć to z głowy, więc szybko się z tym uwinęłam.
- Tęskniłem za tobą, wiesz?- Spojrzałam się na niego i delikatnie uśmiechnęłam.
- Harry nie widzieliśmy się kilka godzin.- Szepnęłam w jego usta lekko je muskając.
- No to co i tak bardzo- pocałunek.- Bardzo.- Pocałunek.- Bardzo.- Pocałunek.- Za tobą.- Pocałunek.- Tęskniłem.- Wpiłam się w jego wargi i usiadłam na jego biodrach.
- Też za tobą tęskniłam.- Powiedziałam cicho i powróciłam do wcześniejszej czynności. Harry obrócił nas o 180 stopni i zaczął całować moją szyję i podwijać bluzkę do góry, która nie wiadomo kiedy opadła z cichym szelestem na podłogę. Chciałam uczynić to samo, lecz przerwał nam głośny jęk bólu. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni i niepewni czy nam się to przypadkiem nie przesłyszało, ale po raz kolejny doszedł do nas głośny krzyk.
- Libby, Harry! Larra rodzi!- Spojrzałam na swojego chłopaka przerażona i szybko wstaliśmy z łóżka, aby udać się na dół. Po drodzę założyłam bluzkę, mało nie spadając ze schodów.
- Matt do cholery! Przecież miała dopiero za 2 dni rodzić, a nie dzisiaj!- Uniosłam wystraszona głos.
- Leć do naszego pokoju, bo tam stoi zapakowana torba do szpitala. Jak dobrze, że zrobiliśmy to wcześniej. Ja w tym czasie z Harry'm zaprowadzimy Larre do samochodu.- Jego głos drżał i zaczął delikatnie podnosić dziewczynę z kanapy. Wbiegłam na górę i złapałam w dłoń bagaż i wróciłam na dół, ale już nikogo nie było w domu. Wyszłam na zewnątrz, zamknęłam mieszkanie na klucz i podbiegłam do samochodu. Na miejscu kierowcy siedział Harry, więc spojrzałam na niego zdziwiona.
- Chyba nie myślisz sobie, że pozwoliłbym mu prowadzić?!
- Moglibyście łaskawie się przymknąć i jechać do tego szpitala?!- Wrzasnął Matt, co nas zdziwiło, bo nigdy nie unosił głosu. Harry odpalił samochód i szybko jechał prawdopodobnie łamiąc kilka zakazów drogowych, ale najwyraźniej nie interesowało go to wcale. Gdy znaleźliśmy się przed białym  budynkiem, jak najszybciej było to możliwe weszliśmy do środka. Pielęgniarki od razu zajęły się Larrą, a ja z Harry'm zostaliśmy, aby wypełnić formularz. Nie zajęło nam to dużo czasu i po kilku minutach staliśmy przed salą, w której znajdwała się moja przyjaciółka. Pod dzrwiami w kółko chodził Matt.
- Czemu nie jesteś w środku?- Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Niedługo mnie wpuszczą. Aktualnie dzwonią do lekarza, który był przy ciąży Larry. Lepiej, żeby szybko się tu zjawił, bo jak nie to nie ręczę za siebie.- Po 10 minutach pielęgniarka wyszła na korytarz z informacją, że Dr. Jones jest już w drodze, a Matt może wejść do środka.- Usiedliśmy z Harry'm na krzesłach koło sali porodowej. Byłam bardzo zdenerwowana, chociaż to nie moje dziecko, lecz moja najlepsza przyjaciółka. A co jeśli będą komplikacje i coś stanie się małemu, albo co gorsza Larze? Boże zaczynam świrować, napewno wszystko będzie dobrze, prawda?
- Harry może napiszesz do chłopaków o porodzie?- Szepnęłam mu do ucha. Chłopak wyjął telefon i już po chwili rozmawiał z Louis'em.
- Będą za 30 minut, ponieważ zaraz ma przyjść Eleanor i wszyscy przyjadą. Li nie denerwuj się tak wszystko będzie dobrze.- Harry mocno mnie przytulił, a mi od razu zrobiło się lepiej.
.............................................
Wreszcie napisałam! Przepraszam za trzy rzeczy:
1) że taki krótki.
2) że tak długo nie pisałam, ale koniec roku, więc dużo nauki i popraw...
3) że taki chujowy...
Dziękuje bardzo za te komentarze i ponad 5000 wejść i oczywiście za obserwatorów <3 Jesteście kochani *o*
Tak jak ostatnio --> 10 komentarzy kolejny rozdział.


11 komentarzy:

  1. Aww .. poród :D super :D czekam na nn XX

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny. Kolejny dodaj jak najszybciej. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. hahhahahhahah NAUKA ^^ czyżby niemieckiego? :D
    Dobry rozdział, i cieszę się że wreszcie udało Ci się skończyć... hee♥

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieję że poród przebiegnie dobrze i nikomu nic się nie stanie :)

    +zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się i czekam na kolejny.:*

    OdpowiedzUsuń
  6. CUDNY, CUDNY, CUDNY!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj.. fajny! :) Ale nakręciłam się na Ziall'a i mi go zabrakło :< Dodaj kolejny!! :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale fajne opowiadanie! Przeczytałam całe, boskie! <3 Czekam na więcej, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. super. oby w następnym rozdziale był Ziall <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na www.cry-to-me.blog.onet.pl :)

    Charlie

    OdpowiedzUsuń