25 marca 2012

Chapter 3

Matt nic się nie zmienił od ostatniego spotkania. Jego włosy nie zmieniły długości, a w brązowych oczach nadal była ta sama iskierka. Przywitaliśmy się męskim uściskiem i usiedliśmy na przeciwko siebie. Zamówiliśmy kawę i rozpoczęliśmy swobodną rozmowę typu co tam.
-Matt, a jak tam? Studiujesz gdzieś, bo nic nie wiem.-zapytałem się
-Em...mam nadzieję, że uda mi się zacząć od przyszłego roku, bo teraz nie dałem rady z przyczyn niezależnych ode mnie.- spoważniał, co nie było spotykane u niego.
-Coś się stało? Pomóc ci w czymś?
-Pamiętasz Larre?-zapytał
-Tą spokojną, co nie chciała się z tobą umówić?-pokiwał twierdząco głową.
-Zgodziła się w końcu. Jest taka piękna, mądra i szalona. Tak, zdecydowanie szalona. Nigdy nie spodziewałem się tego po niej, a tu takie zaskoczenie. Po jakiejś imprezie poszliśmy do łóżka. Po imprezie phi, ledwo się zaczęła i już zniknęliśmy w jakimś pokoju. Była niesamowita, taka niegrzeczna. Tak to dobre określenie. Na każdym kroku mnie zadziwiała. Chciałem czegoś poważnego, lecz ona spasowała. Jakie było moje zdziwienie, gdy po 3 miesiącach pojawiła się w moich drzwiach zapłakana.-Przerwał biorąc głęboki oddech.-Okazało się, że wpadliśmy. Czujesz! Ja ojcem?-Parsknął śmiechem.-Ale wiesz co? Kocham ją i mogę dla nich poświęcić wszystko.-zaskoczony tą nowiną wyprostowałem się.
-Jesteście razem?
-Tak, ale mam zamiar się oświadczyć.-uśmiechnął się pod nosem.
-Przecież nie chciała z tobą być.- Przypomniałem
-To trochę inaczej było, bo ona się po prostu bała. Harry, przyjacielu, przecież wiesz jaki ja jestem, znaczy byłem. Nie chciała, żebym jej zranił. Wróciła do mnie, bo chciała spróbować mi zaufać i uwierzyć w moja lojalność wobec niej. Jak widzisz sprawdziłem się.- zaśmiał się. Byłem zadowolony z tego, że wpadli. Wiem, to straszne, ale im, a raczej Mattowi było to potrzebne.
-Który miesiąc?-zapytałem z ciekawości ile już to trwa.
-Połowa ósmego.-spojrzałem na niego wielkimi oczami. Ten się tylko głupio uśmiechnął.- Termin jest na 13 kwietnia.
-Przecież to za-obliczyłem na palcach-Przecież to za 20 dni!-Ten kiwnął głową.
-Harry chciałem cię poprosić, no ten no... chciałbyś zostać ojcem chrzestnym? 
-Jasne, że tak!-ucieszyłem się.- A tak w ogóle to co robisz w Londynie?
-Mieszkam.-spojrzałem zdziwiony.-Z Larra i Libby.- Zesztywniałem na dźwięk jej imienia.-Rodzice Larry nie przyjęli dobrze nowiny, więc wyszło jak wyszło, a Li po kłótni z ojcem postanowiła, żebyśmy zamieszkali razem.
-A co u niej słychać?-to moja szansa.
-Wszystko w jak najlepszym porządku. Wreszcie jest szczęśliwa. Harry, nieładnie wtedy postąpiłeś.-Spuściłem głowę i szepnąłem ciche "wiem".
-Spotkałem ją wczoraj. Nie miałem pojęcia, że tutaj mieszkacie, że ona tu jest. Nie chciała ze mną rozmawiać.-pożaliłem się.
-A dziwisz się jej?-spojrzał na mnie.
-Ani trochę. Zasłużyłem na to, ale gdybym miał jeszcze jedną szansę...-urwałem, aby wziąć głęboki oddech i odgonić łzy, które kłębiły się moim oczach.
-Harry, walcz o nią! Byliście parą idealną. Będziesz miał szansę ją spotkać na chrzcinach, bo Larra wybrała ją na matkę chrzestną. Zaprzyjaźniły się. 
-Matt, ja nie wytrzymam tyle czasu. Potrzebuję ją wcześniej zobaczyć. Możesz podać mi jej numer? Proszę, muszę spróbować się z nią skontaktować.-spojrzał na mnie niepewnie, lecz po chwili podał mi ciąg liczb. Rozpoczęliśmy rozmowę o błahostkach, tak jak zawsze to robiliśmy. Opowiedziałem mu o chłopakach, których nie miał okazji poznać. Zaproponowałem mu, aby wyszedł z nami dzisiaj do klubu, ale nie był przekonany. Nie chciał zostawiać ukochanej w domu, kiedy on będzie się bawił. Powiedziałem, że w razie czego wyśle mu wiadomość gdzie poszliśmy to najwyżej dołączy. Zapłaciliśmy za kawę i pożegnaliśmy się. Złapałem taksówkę i wróciłem do domu. Chłopaki jeszcze nie wyszli, więc zaczekali na mnie, aż się naszykuję. Założyłem dżinsowe rurki i różową koszulę. Półtorej godziny później siedzieliśmy w taksówce. Napisałem szybko sms'a do Matta z wiadomością miejsca naszego pobytu. Po jakimś czasie weszliśmy do zatłoczonego klubu, w którym dało wyczuć się nikotynę, alkohol i drogie perfumy połączone z potem. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy wybrane trunki, a następnie chłopaki ruszyli na parkiet, a ja zamówiłem sobie jakieś coś dziwne procentowe. Niespodziewanie ujrzałem Matta, który rozglądał się po klubie najwyraźniej czegoś szukając. Zacząłem iść w jego stronę, lecz nagle zza jego pleców wyłoniła się Libby. Na chwilę się zatrzymałem, lecz po chwili ruszyłem pewnym krokiem. Podszedłem do nich i przywitałem się z Mattem.
-Musze się napić- powiedziała Li i zniknęła pośród tłumu. 
-Taka niespodzianka dla was.-wyszczerzył się- Trochę ja okłamałem, bo nie powiedziałem jej o tobie, więc jutro będę miał piekło w domu.
-Dziękuję-objąłem go.-Chodź napijemy się. Doszliśmy do baru, ale chłopak odmówił spożycia alkoholu.
-Matt za twoje potomka. Trzeba to uczcić. Kto by się spodziewał. Myślałem, że to ja pierwszy będę ojcem, a tu taka niespodzianka.
-No dobra, tylko jednego.-zamówiłem kolejkę, później kolejną, a następnie przyszła reszta zespołu, która musiała koniecznie napić się, gdy dowiedzieli się o szczęśliwej nowinie przyjaciela. I tak właśnie jakoś wyszło, że było mi ciężko chodzić. Ruszyliśmy wszyscy na parkiet. Zaraz każdy tańczył z jakąś niewiastą, tylko Niall i Zayn razem. Fajnie to wyglądało. Po przetańczeniu dwóch piosenek z nieznaną brunetką ruszyłem do baru z Louisem, aby się jeszcze napić. Dzisiaj było tego dożo, jak nigdy, ale no cóż, czasami można. Po dwóch następnych kolejkach nie za bardzo pamiętam co się działo, ale kojarzę jakąś dziewczynę, która towarzyszyła mi do końca wieczora, chyba... 
............................................................
No i kolejny! Mam nadzieję, że nie zanudziłam tej niewielkiej garstki czytelników. Jeśli to czytasz, to proszę zostaw po sobie komentarz, wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że Was jeszcze nie ubyło :)
Postaram się napisać coś w trakcie tygodnia, ale nie wiem czy dam radę, bo muszę trochę poprawić oceny. Jakoś trzeba zdać do następnej klasy.
To do napisania :)

17 marca 2012

Chapter 2

Udział w X Factorze przyniósł mi wiele powodów do dumy, a największym są moi przyjaciele. Zawsze ze mną są i za to ich uwielbiam, a nawet kocham. Nie pozwolą ci się smucić samemu. Jak jeden cierpi to reszta z nim. Jestem wdzięczny Liam'owi, że posiedział ze mną w ciszy kilka godzin. Sama jego obecność podnosiła mnie na duchu, ale później dołączyła do nas reszta. Porozmawialiśmy trochę, ale byłem zmęczony i chciałem pójść spać, więc grzecznie ich wyprosiłem, a następnie poszedłem wziąć prysznic. Przez dłuższy czas bezczynnie stałem pod gorącą wodą, która przyjemnie ogrzewała moje ciało. Po dokładnym umyciu założyłem bokserki i wróciłem do pokoju, gdzie na łóżku siedział Louis z laptopem na kolanach.
-Nie chciałem, żebyś został sam na noc. Nie przeszkadzam ci?
-Jasne, że nie- uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie, lekko klepiąc po plecach. Położyłem się, a Lou po chwili do mnie dołączył. Taki przyjaciel to skarb. Zasnąłem z lepszym humorem. Sen miałem spokojny, więc się wyspałem. Rano obudziły mnie promienie słoneczne, co nie zdarzało się ostatnio zbyt często w Londynie. Cicho wyszedłem z pokoju, aby Louis nie wstał i poszedłem do kuchni w celu zjedzenia śniadania, ponieważ mój żołądek się tego domagał. Zrobiłem sobie grzanki z serem, które zjadłem w salonie przy bezsensownym programie kulinarnym. Talerz po śniadaniu włożyłem do zmywarki i spostrzegłem, że w domu jest wyjątkowo cicho, aż za cicho. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 9 rano, a ja się dziwiłem czemu każdy śpi. Chociaż Niall powinien niedługo wstać, aby coś zjeść, a następnie ponownie zasnąć. To jego taka codzienna rutyna. Powróciłem do salonu i zrezygnowałem z dalszego oglądania telewizji. Zauważyłem, że na stole leży książka, którą ostatnio czytał Zayn. Pogrążyłem się lekturze, lecz trzaśnięcie lodówko mnie wystraszyło. Niall nie zauważając mnie, zaczął przyrządzać sobie posiłek. Odchrząknąłem, aby zwrócić uwagę chłopaka. Ten ślamazarnie ją uniósł, mruknął coś na przywitanie i wrócił do swojego pokoju z ogromną kanapką w ręce. Zaśmiałem się po nosem i sięgnąłem po telefon. Przeszukałem listę kontaktów i znalazłem obecnie pożądany prze zemnie mnie numer Matt'a. To nasz wspólny przyjaciel ze szkoły. Nasz, to znaczy mój i Libby. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i czekałem na odezw po drugiej stronie.
-No siema Hazza! Jak tam żyjesz!- tak, to na pewno on!
-Dobrze, dobrze. Słuchaj jesteś w Holmes Chapel? Przyjechałbym do ciebie jeszcze dzisiaj.
-Jestem aktualnie w Londynie, więc nie ma problemu. To gdzie, kiedy?- zacząłem się zastanawiać. Do domu go nie zaproszę, bo nie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
-Może w Hard Rock Cafe przy 150 Old Park Lane o 15?
-No jasne. To do zobaczenia przyjacielu.-rozłączyłem się i wróciłem do pokoju. Louis już nie spał tylko pisał sms'y prawdopodobnie z Eleanor. Gdy mnie zauważył delikatnie się uśmiechnął, a ja z czystymi ubraniami zniknąłem za drzwiami łazienki. Odświeżyłem się, a następnie przebrałem. Oparłem się dłońmi o umywalkę i wspomnienia zaczęły wracać.

Szedłem korytarzem szkolnym i właśnie zastanawiałem się jak oznajmić mamie, że dostałem kolejną jedynkę z testu z matematyki, gdy na kogoś wpadłem. Spojrzałem przed siebie i zauważyłem drobną, mokrą blondynkę. Mokrą? Patrzyła się na mnie z mordem w oczach i pustym kubkiem z kawą. 
-Ja no ten, przepraszam-burknąłem cicho.
-Przepraszasz?! Harry Styles przeprasza?! Kto to słyszał! Nie wysilaj się.- krzyczała.- Jak ja przez ciebie wyglądam.- Zaczęła się do mnie zbliżać i już uniosła rękę, ale podszedł do nas nauczyciel angielskiego. No to mamy prze...
-Co się tu dzieje? Craven, Styles?- spojrzał na nas z tymi swoimi małymi, wrednymi oczkami i już myślał jak nas udupić.- do końca tygodnia pomagacie woźnemu w sprzątaniu szkoły!
-Ale...-zaczęła dziewczyna
-Żadnych ale! Już rozejść się! Styles nawet nie myśl, że ci to ujdzie na sucho. Będę osobiście cię pilnował, a co do ciebie Libby- więcej nie słuchałem, ponieważ patrzyłem na poszkodowaną dziewczynę, znaczy Libby. Jakie ona ma śliczne imię. Śliczne?! Co ja gadam! Spojrzałem na nią od góry do doły, ale mój wzrok skupił się na jej dekolcie, ponieważ bluzeczka po zamoczeniu przykleiła się do jej ciała i prześwitywała ukazując co nie co. 

Westchnąłem na to wspomnienie. Nasze pierwsze spotkanie i na szczęście nieostatnie. Było ciężko ją do siebie przekonać, lecz przez to, że raz nie przyszedłem odrobić kary, dostaliśmy obydwoje dodatkowe 2 tygodnie sprzątania. Była na mnie wściekła, ale po pewnym czasie zaczęliśmy się dobrze przy tym bawić. Dziwne, nie? Jak można się bawić przy sprzątaniu? Razem potrafiliśmy nawet przy nauce, a szczególnie przy anatomii człowieka.Uśmiechnąłem się na to wspomnienia i wyszedłem z łazienki. Pokój był pusty, więc ruszyłem do salonu, w którym już wszyscy byli. Usiadłem na kanapie koło Liama i zabrałem mu kubek z kawą na co głośną jęknął. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 12.30. Czyli wyjdę o 14 i będzie idealnie, aby zdążyć na spotkanie. Mam nadzieję, że uda mi się wyciągnąć aktualny numer Libby. Skupiłem się na rozmowie chłopaków. Przez cały czas ciągle się śmieliśmy w sumie z niczego. 
-Ej, może wyjdziemy dzisiaj do jakiegoś klubu?- zasugerował Zayn.
-Dobły pomysł!-powiedział Niall, który po chwili zaczął się dławić kanapką.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówił z pełnymi ustami!- zdenerwował się Liam i zaczął klepać przyjaciela  w plecy. 
-No można iść- stwierdziłem i wstałem z kanapy.- Ja teraz wychodzę, bo umówiłem się z przyjacielem ze szkoły, bo akurat jest w Londynie, więc nie mam pojęcia kiedy wrócę. Jak zdecydujecie, gdzie idziecie, a mnie jeszcze nie będzie to napiszcie mi karteczkę to dołączę- chłopaki pokiwali zgodnie głową, a ja ruszyłem do drzwi. Założyłem jeszcze trampki i wyszedłem przed dom. Złapałem taksówkę i poprosiłem na zawiezienie pod podany adres. Jak się spodziewałem na ulicy był korek, więc dotarłem na umówione miejsce po godzinie. Wszedłem do lokalu rozglądając się za przyjacielem, a gdy go ujrzałem w rogu sali, ruszyłem w jego stronę.
........................................................................
Co do rozdziału to się nie wypowiem, ponieważ byłyby to negatywne słowa. Zostawię to Wam. Jeśli to czytasz to prosiłabym o pozostawienie komentarza, ponieważ to wiele dla mnie znaczy. ^o^ Chciałbym zobaczyć ile Was tutaj jest i poznać opinię. Jak coś nie pasuję to powiedzcie co, a zmienię. :)

Postać Matt'a pojawiła się w bohaterach :)


UWAGA! Nie powiadamiam o nowych rozdziałach na twittrze, ponieważ go nie posiadam(takie tam ja!^^), więc proszę o pozostawienie adresu bloga lub numeru gg :D

11 marca 2012

Chapter 1

Poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Louis postanowił mi pomóc w pobudce, w wyniku czego byłem cały mokry. Mój przyjaciel wylał na mnie lodowatą wodę. Na początku się śmiał, lecz po chwili sobie uświadomił co tak naprawdę zrobił. Przeprosił mnie, ale nie gniewałem się, ponieważ to Louis i zawsze coś robi, a dopiero później myśli o konsekwencjach. Pomógł mi ogarnąć łóżko i poszliśmy do kuchni, gdzie reszta spokojnie jadła śniadanie. Odmówiłem spożycia posiłku i usiadłem na kanapie. Po 5 minutach przyszedł Liam zapytać jak się czuję, bo Louis opowiedział o porannym incydencie. Zapewniłem go, że wszystko u mnie dobrze, nie jestem chory i skierowałem się do pokoju, lecz Liam jeszcze mnie zatrzymał.
-Harry! Simon dzwonił gdy spałeś i mamy 2 tygodnie wolnego.-Skinąłem głową na znak, że zrozumiałem. Zmierzyłem do wcześniej wybranego celu. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem do łazienki. Wziąłem prysznic, ubrałem się lekko, ponieważ było bardzo ciepło. Poszedłem do salonu gdzie znajdowali się wszyscy. Zaproponowałem spacer, lecz żaden nie wyrażał chęci.
-Louis, ty idziesz ze mną jako kara za poranną akcję.- Uśmiechnąłem się do niego z wyższością. Bez odpowiedzi skierował się do swojego pokoju prawdopodobnie, aby się ubrać. Po 15 minutach wrócił z okularami na nosie i wyszedł nie czekając na mnie. Wyszedłem za nim, również zakładając moje ulubione ray bany na nos. Louis stał przed drzwiami. Tak, mieszkamy w 5 w jednym domu. Zarzuciłem przyjacielowi rękę na ramie i śmiejąc się  skierowaliśmy się w stronę centrum. Po godzinnej wędrówce ulicami dotarliśmy na plac Trafalgar Square. Po pewnej chwili w oczy rzuciły mi się blond, długie włosy. 
-Harry czy to nie jest- zaczął Louis
-Libby- dokończyłem. Gdy tylko ją ujrzałem wszystko wróciło. Wspólne wieczory. Doprowadzanie nauczycieli do nerwicy obściskiwaniem się na korytarzu. Uciekanie z lekcji. Pocałunki. Wszystkie chwile widziałem w wyobraźni jak głupi film. Nie zauważyłem kiedy zacząłem iść w jej stronę, lecz Lou mnie zatrzymał.
-Jesteś pewny, że będzie chciała cię zobaczyć?-Usłyszałem przy uchu szept przyjaciela. No właśnie. Czy będzie chciała? Nie dotrzymałem obietnicy, że nic nas nie rozłączy. To dzięki niej jestem tym kim teraz jestem. To ona mnie na mówiła na przesłuchanie. Ona mnie ciągle zapewniała jaki mam wyjątkowy głos. Obiecałem jej, że będę zawsze dla niej śpiewał. Nie dotrzymałem żadnej obietnicy. Jedynie co spełniłem z moich, jak się okazało pustych słów to, że będą ją zawsze kochał, co dopiero teraz sobie uświadomiłem jak ją zobaczyłem
-Nie mam pojęcia, ale muszę spróbować. To jest Libby! Rozumiesz?! Spotkałem ją i muszę wszystko jej wyjaśnić.- Zacząłem iść w jej stronę. Stała tyłem do mnie. Dotknąłem delikatni jej ramienia, ona odwróciła się w moją stronę. Jej wzrok wbił się we mnie nie wiedząc kim jestem.
-Libby- szepnąłem jej do ucha. Zesztywniała i chyba wstrzymała oddech.  Bezgłośnie wymówiła moje imię. 
-Co tutaj robisz? Tęskniłem.-Mocno ją przytuliłem, ale nie odwzajemniła. Poczułem jak serce mnie zakuło.
-Mieszkam tu Harry.-spojrzałem na nią pytająco. Machnęła tylko ręką. Pewnie ojciec ją tutaj wywiózł. 
-Może pójdziemy na kawę, czy coś? Porozmawialibyśmy?- zapytałem z wahaniem.
-Nie sądzę, aby to był dobry pomysł Harry.- Powiedziała cicho. 
-Proszę, daj mi wszystko wytłumaczyć. Zachowałem się głupio. Zdaje sobie z tego sprawę, że stchórzyłem. Nie powinienem tak tego zakończyć.-Patrzyłem na nią, ale ona odwracała wzrok.
-Ale zakończyłeś. Nie to mi obiecywałeś. Muszę iść. Żegnaj Harry.-Nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ zniknęła pośród tłumu. Czułem w gardle wielką gulę. Starłem samotną łzę, założyłem okulary i wróciłem do Louisa. Bez żadnych słów skierowałem się w stronę postoju taksówek, ponieważ nie miałem ochoty na dalszy spacer. Wbiegłem do domy, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Zajrzałem pod łóżko i wyciągnąłem pudełko, w którym były wszystkie wspominania o Libby. Wyjąłem jej zdjęcie i po prostu zacząłem płakać jak małe dziecko. To przez nią czułem tą pustkę. To jej mi brakowało przez cały czas. Wtuliłem się w poduszkę, która z minuty na minutę stawała się coraz bardziej mokra. Nie wiem jak mi się udało, ale usnąłem. Dobrze mi było, bo przynajmniej oderwałem się od Libby, lecz ktoś musiał mi przeszkodzić dobijając się do mojego pokoju. Niechętnie wstałem otwierając drzwi. Nie spojrzałem nawet kto to, bo od razu położyłem się na łóżko. 
-Harry...-to był Liam. Tylko on odważyłby się przyjść.-Jak się czujesz? 
-Dobrze.-odpowiedziałem takim tonem, że sam bym sobie nie uwierzył.
-Harry- dotknął mojego ramienia. Odwróciłem się w jego stronę.-Będzie dobrze.
-Nic nie będzie dobrze! Straciłem ją! Rozumiesz?! Tak ją zraniłem. Tyle jej obiecywałem, a gdy dzisiaj mnie zobaczyła, widziałem ten ból w jej oczach, który ja spowodowałem. To dzięki niej tutaj jestem. Przysięgałem, że nic się nie zmieni, a gdy tylko chcieli z nami podpisać kontrakt zostawiłem ją. Nie powinienem tego robić nigdy!- chodziłem po całym pokoju wykrzykując to, a z moich oczu kapały łzy.- Zachciało mi się pośpiewać w zespole!- spojrzałem  na Liama. Miał zaciśnięte usta.-Przepraszam! Nie chciałem tego powiedzieć. Ciesze się, że jestem z wami. Boże! Jestem głupi.- usiadłem na podłodze i zacząłem głośno płakać. Liam usiadł koło mnie mocno obejmują.
-Csiiii, Harry spokojnie.-wtuliłem się jeszcze mocniej w jego ramie. Głaskał mnie po plecach, ale to nie pomagało. Libby nie ważne gdzie teraz jesteś, obiecuje, że cię odnajdę i odzyskam.
............................................................................
I jest pierwszy rozdział. Tak, wiem krótki. Nie wyszedł tak jak planowałam. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i szczerze oceni :)

1 marca 2012

Prologue

Kocham ten stan kiedy wychodzę na scenę i słyszę krzyki tysięcy fanów. Wywołuje to uśmiech na twarzy i podnosi na duchu, że jednak ktoś docenia twoją prace. Dalej nie mogę uwierzyć, że to wszystko naprawdę się dzieje. Może jednak to nie była zła decyzja z tym castingiem do x factora? Poznałem wielu wspaniałych ludzi i zdobyłem czterech najlepszych przyjaciół. Liam'a, Louis'a, Niall'a i Zayn'a. Wiele straciłem gdy postanowiliśmy kontynuować działalność One Direction po zakończeniu programu. W Holmes Chapel zostawiłem wszystko. Rodzinę, dom, znajomych i ją. Jedyną kobietę, która kiedykolwiek pokochałem. Nigdy nie podaruje sobie, że nie dałem nam szansy po moim wyjeździe do Londynu. Nawet nie spróbowałem. Dążyłem do celu, aby zespołowi się udało i nie chciałem zaprzątać sobie głowy sprawami sercowymi. Zawsze czułem pustkę. Tłumaczyłem to sobie brakiem rodziny, ale wszystko się wyjaśniło gdy ona taka piękna spacerowała londyńskimi ulicami. Wszystko wróciło...

Heroes

Libby Craven 
lat: 18 



Harry Styles
lat: 18

 

Niall Horan
lat: 19


Zayn Malik
lat: 19


Louis Tomlinson
lat: 21


Liam Payne
lat: 19


Matt Colin
lat:18


Larra Brown
lat:18