30 kwietnia 2012

Chapter 7

Dzisiejszy poranek nie należał do najgorszych. Cały czas miałem przed oczami pocałunek Niall'a i Zayn'a. Nie mogę uwierzyć, że są razem.  Pewnie nie przyznają się publicznie o swoim związku. Niall ma bardzo wierzącą rodzinę, która nie będzie chciała przyjąć do swojej świadomości, że ich ukochany syn woli chłopców. Louis i Liam mają dziewczyny, a ja zostałem sam na placu boju, ale w pewnym sensie też jestem zajęty, a raczej moje serce. Libby w nim siedzi i nie chce za nic wyjść. Moje rozmyślenia przerwał Lou, który zawołał mnie na śniadanie. Zszedłem na dół, gdzie przy stole już wszyscy siedzieli i najwyraźniej czekali tylko na mnie. Spojrzałem na Niall'a, który wpatrywał się moje ciało. No tak, byłem w samych bokserkach. Powinienem teraz nie paradować po domu pól nagi. Zayn zauważył co wyczynia blondyn i kopnął go pod stołem. Irlandczyk spojrzał na niego przepraszającym wzrokiem, ale Zayn najwyraźniej był na niego zły. Usiadłem koło Louisa i zacząłem konsumować posiłek.
- Harry...- Zaczął Liam.- Wpadliśmy na pomysł, aby wyjechać. W końcu mamy tą przerwę. Co powiesz na Karaiby? Bardzo chciałeś tam jechać.- Zdziwił mnie ten pomysł, ale po co siedzieć w Londynie?
- Niegłupi pomysł. Ale kiedy?
- Wszystko jest zarezerwowane i lot jest dzisiaj o 16. I tu pojawia się problem, bo ja i Louis musimy czekać na Danielle i Eleanor, które dopiero za 2 dni będą mogły jechać, a Niall z Zayn'em chcą o czymś porozmawiać z Simonem. Jeśli dzisiaj ktoś nie pojedzie to rezerwacja nam przepadnie, a nie ma innych wolnych terminów.
- Nie ma sprawy. Mogę dzisiaj pojechać tylko ja biorę dzisiaj ubrania na jeden dzień, a wy mi macie przywieźć ładnie zapakowaną walizkę.- Pokiwali twierdząco głowami, a ja poszedłem na górę. Wyjąłem z szafy podręczną torbę do której zapakowałem świeża bieliznę, biały podkoszulek i krótkie spodenki. Z łazienki przyniosłem odpowiednie kosmetyki, które również znalazły się w moim bagażu, który postawiłem koło drzwi. Wróciłem do pokoju w celu spakowania laptopa, który również znalazł się na dole. spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 14.30. Liam przyniósł mi bilet lotniczy i podziękował, że zgodziłem się pojechać sam.
- Liam, nie wiesz może po co Zayn i Niall chcą się spotkać z Simonem?
- Wiem tylko tyle, że chcą mu coś oznajmić, aby wspólnie coś wymyślić. Niestety nie chcą nam powiedzieć o co chodzi.- wzruszył ramionami
- Pewnie to, że są razem.- zakryłem sobie dłońmi usta. Liam spojrzał na mnie wielkimi oczami. No nie! Wygadałem się!
- Co? Skąd to wiesz?- szepnął, jakby bał się, że ktoś go usłyszy.
- Wczoraj ich przyłapałem jak wcześniej wróciłem do domu, czego oni się nie spodziewali. Liam proszę cię. Jak coś to nic nie wiesz, bo obiecałem zachować to w tajemnicy. Sami chcą wam to powiedzieć, czego bardzo się obawiają.
- Niby czego? Przecież jesteśmy przyjaciółmi do cholery. Będę ich kochał mimo wszystko. A nawet podoba mi się ta wiadomość.- uśmiechnął się Liam. Po schodach zbiegł Louis, jak zwykle w idealnej fryzurze.
-Jaka wiadomość ci się podoba?- objął Liama ramieniem
- Że Niall jest z  Zayn'em.-Liam powtórzył moją czynność i również zakrył dłońmi usta.
- Liam! To był sekret do cholery. Lou jak coś to nic nie wiesz, a ty Li lepiej zawieź mnie na lotnisko ty paplo!- złapałem torbę i wyszedłem przed dom, a po chwili dołączył mój przyjaciel z moim laptopem. Położyłem wszystko na tylnym siedzenie w samochodzie. Podróż minęła w miarę szybko, ponieważ nie było dużego ruchu na drodze. Lotnisko było zapełnione. Co jakiś czas ktoś na kogoś wpadał cicho klnąc pod nosem. Usiadłem w poczekalni i zacząłem przyglądać się ludziom, którzy w pośpiechu nie zwracali na nikogo innego uwagi. Po pewnym czasie z głośników wydobył się komunikat, aby osoby na lot Londyn-Karaiby zgłosiły się do odprawy. Wstałem z krzesła, złapałem bagaż i ruszyłem we wskazane miejsce. Wszystko poszło sprawnie i już spokojnie siedziałem w samolocie. Włożyłem słuchawki do uszu i zamknąłem oczy. Miałem zamiar przespać lot, ponieważ  źle znoszę podróże. Odpłynąłem do krainy morfeusza. Spało się dobrze, lecz osoba siedząca obok mnie, brutalnie wyrwała mnie ze snu, ponieważ mięliśmy lądować. Zapiąłem pasy i zacisnąłem oczy. Zaczęliśmy się stopniowo obniżać na co mój żołądek od razu zareagował. Wziąłem głęboki wdech i oparłem głowę o zagłówek.WYLĄDOWALIŚMY! Jest dobrze. Wstałem i ruszyłem do wyjścia. Lotnisko nie było zapełnione tak bardzo jak w Londynie. Odebrałem bagaż i skierowałem się na zewnątrz w celu odnalezienia postoju taksówek. Ciepło jakie unosiło się w powietrzu poraziło mnie swoją intensywnością. Zdecydowanie nie byłem przyzwyczajony do takich warunków pogodowych. Londyn raczej słynął z pochmurnych i deszczowych dni. Słońce mocno świeciło i poczułem pierwsze krople potu, które zaczęły spływać z mojego czoła.
- Przepraszam-zatrzymałem przechodniego.- Czy może orientuje się pan gdzie znajduje się postój taksówek?-spojrzał na mnie jak na debila i wskazał ręką na pojazd stojący kolo mnie. Zaczerwieniłem się i przeprosiłem mężczyznę, a ten się tylko zaśmiał pod nosem i odszedł. Wsiadłem do pierwszego lepszego samochodu i wskazałem adres hotelu. Kierowca próbował zagadać do mnie łamaną angielszczyzną. lecz nie mogłem go zrozumieć, więc dał sobie spokój. Miejsce tymczasowego zamieszkanie znajdowało się prawie na samej plaży. Zapłaciłem taksówkarzowi i stanąłem przed wielkimi szklanymi drzwiami, które od razu zostały otwarte przez jednego z pracowników. Hotel był nowocześnie urządzony i nie należał do najtańszych. Podszedłem do recepcjonistki w celu dostania się do pokoju.
- Miałem rezerwację na nazwisko Payne.- kobieta uśmiechnęła się do mnie i zaczęła przeglądać informacje w swoim komputerze.
- A jakie jest pańskie nazwisko? Mam tutaj rozpisane pokoje.
- Styles.- Kobieta podała mi kartę i zawołała boja, który wziął mój bagaż. Próbowałem go zapewnić, że dam sobie rade, ale ten mnie olał. Wsiedliśmy do windy i wjechaliśmy na 9 piętro. W tle leciała durnowata melodyjka, która doprowadzała mnie do szału. Zatrzymałem się przed pokojem 498 , w którym miałem tymczasowo mieszkać. Dałem napiwek mężczyźnie, który się uśmiechnął i odszedł. Otworzyłem drzwi kartą wszedłem do pokoju. Nagle zamarłem. Na łóżku siedziała Libby.
- Co ty tu robisz?!-krzyknęliśmy równocześnie.
- Wyjdź z mojego pokoju!-krzyknęła dziewczyna podchodzą w moją stronę i zaczęła popychać w stronę drzwi.. Złapałem jej drobne rączki i spojrzałem w jej oczy.
- Nie mam pojęcia co się tutaj dzieje, ale to chyba sprawka naszych przyjaciół. Może do niech zadzwońmy i coś ustalimy i dowiemy się czy mają zamiar w ogóle tutaj przyjechać.- Libby wyrwała się z moich rąk i usiadła na łóżku. Wykręciłem numer do Liam'a. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty.
- No cześć! Już szczęśliwie dojechałeś?-jego głos był taki radosny jakby nic nie wiedział.
- Możesz mi powiedzieć czemu mam z Libby wspólny pokój i czemu ona tutaj jest?- Liam zaśmiał się nerwowo.
- A to nie powiedziałem ci?! Mój błąd.
- Liam, bo jak...-usłyszałem dźwięk zakończonego połączenia.- Rozłączył się! Normalnie się rozłączył.- Libby wstała  z łóżka i skierowała się w stronę wyjścia.
- Możesz mi powiedzieć gdzie idziesz?
- Do recepcji.- Powiedziała jakby to było rzeczą oczywistą.- Chyba nie myślisz, że będę z Tobą mieszkała w pokoju z jednym łóżkiem. Żarty!
- Czekaj idę z tobą!-podbiegłem do niej. Stała przy windzie i tupała nogą nie mogąc się doczekać na jej przyjazd. Zawsze była niecierpliwa. Metalowe drzwi się rozsunęły i weszliśmy do środka. Znowu ta denerwująca melodyjka. Przysięgam zaraz rozwalę ten głośniczek! Gdy zjechaliśmy na dół dziękowałem Bogu, że już nie muszę tego słuchać. Podeszliśmy do recepcjonistki, która jak zwykle była uśmiechnięta.
- Przepraszamy. Chyba zaszła jakaś pomyłka.- Odezwałem się spokojnie.
- Jakim prawem umieściliście mnie...-zatkałem jej usta dłonią.
- Zostałem przydzielony do pokoju, który jest już zajęty. Czy mogłaby pani sprawdzić czy nie zaszła jakaś pomyłka?- powiedziałem nadzwyczaj spokojnie. W głębi duszy modliłem się, aby wszystko było dobrze, ponieważ odpowiada mi wspólna noc w jednym pokoju.
- Można jeszcze raz nazwisko?-  już na jej twarzy nie było uśmiechu.
- Styles.- znowu zaczęła patrzeć w tym swoim komputerku.
- Wszystko się zgadza. Pokój dwu osoby z jednym łóżkiem Styles i Craven. Tak miałam zarezerwowane. To już proszę mieć pretensje do pana Payne.- i znowu ten uśmiech. Czy ją nie boli szczęka?
- Czy jest wolny jakiś pokój jedno osobowy?- Spytał już spokojna Libby.
- Niestety nie! Nie ma żadnych wolnych miejsc. Najbliższe będą za tydzień. Czy zarezerwować?
- Tak! Na Craven- kobieta za ladą zaczęła zapisywać informacje i pożegnała nas. Wsiedliśmy znowu do tej windy i lecia znowu ta piosenka! Chyba zacznę wchodzić po schodach. Gdy znaleźliśmy się w pokoju Libby usiadła na łóżku.
- Słuchaj! Musimy ustalić kilka spraw. Po pierwsze ja śpię na łóżku.
- No chyba sobie żartujesz! -zaśmiałem się.- Przyjechałem odpocząć, więc chce się również wyspać. Śpimy razem albo podłoga.- Warknęła na mnie.
- Po drugie. Jutro wszyscy przylatują, więc zrobimy tak, że Larra będzie ze mną w pokoju, a Ty sobie pomieszkasz z Mattem.-po raz kolejny się zaśmiałem
- Nie ma mowy! On chrapie!
- Masz dobry kontakt z Louisem. Słyszałam, że nieraz już spaliście razem, więc ja sobie będę z jego dziewczyną. Mam nadzieję, że jest miła.- zamyśliła się.
- Słuchaj Libby. Oni przyjechali razem, więc nie będę ich rozdzielał. Nie widują się na co dzień, a teraz mają okazję.-Dziewczyna z bezsilności położyła się na łóżku.
- Nie psujmy sobie wakacji. Żyjmy w zgodzie przez te dwa tygodnie. Później możesz o mnie zapomnieć.- Libby zwróciła swój wzrok na mnie.
- Harry jak mam zapomnieć o tobie, gdy jesteś obok?
- Obiecuję, że jeśli będziesz chciała to się usunę i mnie nie zobaczysz, ale wiedz, że nie przestałem cię i kochać i żałuje tego co zrobiłem. Co ja mam uczynić, żebyś mi uwierzyła?
- Sam kiedyż powiedziałeś, że niełatwo odzyskać stracone zaufanie.-usiadła na łóżku.- To zgoda na 2 tygodnie? -wyciągnęła w moją stronę dłoń, która uścisnąłem.
- Idę wziąć prysznic. Czuje się nieświeżo po tej podróży.- wziąłem całą torbę do łazienki. Wykonałem podstawowe czynności. Prysznic, mycie włosów i takie tam. Ubrałem się w świeże ubranie i wróciłem do pokoju. Krople z włosów moczyły mi podkoszulek.
- Libby masz może suszarkę, bo nie wziąłem?- dźwignęła się z łóżka i wyjęła z czarnej, ogromnej walizki potrzebne urządzenia. Podziękowałem i wróciłem do łazienki. Podłączyłem sprzęt i zacząłem suszyć włosy. Przyjemne ciepło rozchodziło się po moim ciele. Gdy upewniłem się czy aby na pewno już jestem suchy odłączyłem i oddałem Libby jej suszarkę. Była już późna godzina więc położyłem się na łóżku.
- To jak? Śpisz ze mną czy mam ci rozłożyć legowisko na podłodze?- Dziewczyna prychnęła i położyła się obok mnie.
- Tylko mnie nie dotykaj.-Syknęła. Pogładziłem jej nogę i szepnąłem do ucha."Wiem, że za tym tęsknisz". Rękę zacząłem kierować coraz wyżej. Przejechałem bo jej talii. Przymknęła oczy i poddawała się rozkoszy. Delikatnie wodziłem dłońmi po jej całym ciele. Zbliżyłem się do niej, a ona uchyliła powieki. Wpatrywała się we mnie. Powoli musnąłem jej wilgotne wargi, gdy chciałem powtórzyć czynność odwróciła się do mnie plecami.
- Nigdy więcej Harry.
........................................
Długo nie pisałam. Wiem, wiem, przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Chyba nawet długi mi wyszedł, albo mi się zdaje, ale chyba jest najdłuższy ze wszystkich.
Mam teraz dużo wolego, ponieważ jest długi weekend i jeszcze matury :) Nic nie obiecuje, ale postaram się napisać. Kolejny rozdział będzie w większości o Ziall'u. Znaczy taki mam plan, ale może ulec zmianie :) Stwierdziłam, że nie będę robiła limitów komentarzy. Wydawało mi się, że szło Wam to opornie, co mnie nie cieszy. Proszę! Jeśli to czytasz zostaw komentarz! Nie zajmuje długo, a chciałabym wiedzieć ile tak naprawdę osób to czyta. Zaskoczcie mnie :) Anonimki podpisujcie się ^^

16 kwietnia 2012

Chapter 6

Wszedłem do przestronnej łazienki urządzonej  w jasnych kolorach. Podszedłem do lustra, które znajdowało się nad umywalką i spojrzałem w swoje obicie. Starłem samotną łzę i przejechałem dłonią po policzku. Nadal czułem ciepło w miejscu gdzie wcześniej dotknęła mnie Libby. Przemyłem twarz chłodną wodą i wyszedłem z pomieszczenia. Stanąłem na korytarzu i spojrzałem na drzwi, w których ona zniknęła. Podszedłem do nich cicho, ponieważ usłyszałem szloch. Czyżby płakała z mojego powodu? Wyciągnąłem rękę w stronę klamki, lecz gdy miałem nacisnąć mój telefon się rozdzwonił. Na wyświetlaczu widniał numer Ed'a Sheeran'a. Szybko rozłączyłem z myślą, że oddzwonię później. Wróciłem na dól , gdzie dało wyczuć się woń alkoholu. Jedynie Lara zauważyła, że wróciłem. Przyglądała mi się podejrzanie i z ruchu ust wyczytałem 'płakałeś'. Odwróciłem głowę w stronę chłopaków, którzy już trzeźwo nie myśleli. Spojrzałem na Zayn'a, który swoją dłoń trzymał na kolanie Niall'a i szeptał mu coś na ucho. Blondyn przygryzał wargę i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w okno. Zdawało się, że był w innym świecie. Ostatnio mam dziwne wrażenie, że ta dwójka zbliżyła się do siebie, aż za bardzo jak na przyjaciół. Ech...co za głupoty. Sięgnąłem po wcześniej nalany kieliszek i wypiłem szybko, potem jeszcze następny. Z każdym kieliszkiem wydawało mi się, że ręka Zayn'a była coraz wyżej. Styles już nie pijesz, bo na oczy ci pada. Nagle Niall gwałtownie wstał.
-Wicie co my już będziemy się z Zayn'em zbierali, bo trochę się źle czuje, a nie chce go samego puścić. Nie macie nam tego za złe?-mój wzrok spoczął na mulacie, który patrzył ze zdziwieniem, ale jednocześnie z radością na blondyna. Zdecydowanie nie wyglądał na chorą osobę.
-Chyba też z wami wrócę. Zmęczony jestem.-Nagle dwójka zesztywniała i patrzyli na siebie nerwowo.
-Nie Harry. Zostań! Tyle się nie widzieliśmy. Będę miał dziecko! Rozumiesz?! Takiego małego, no małego, no małego człowieczka. Niesamowita sprawa, nie?-spojrzałem na Matt'a z uśmiechem i pokiwałem twierdząco głową.
-Dobra chłopaki idźcie sami.-Niall tylko szeroko się uśmiechnął i pociągnął za rękę Zayn'a. Czy tylko mi się wydaje to wszystko dziwne? Louis i Liam po ich wyjściu wrócili do spożywania alkoholu. Cały czas byłem myślami gdzie indziej.
-Możemy porozmawiać?-usłyszałam nad głową Larre. Wstałem i poszedłem za nią do kuchni. Dziewczyna usiadła na stołku a ja stanąłem obok mnie.
-Wiec o czym chciałaś porozmawiać?-przerwałem krępującą ciszę.
-O Libby.-zacisnąłem usta, a wzrok skierowałem na podłogę.- Jeśli oczywiście nie masz ochoty to możemy wrócić do salonu.
-Nie, możemy porozmawiać. Nie ma problemu.- Uśmiechnąłem się sztucznie.
-Kochasz ją?- Kiwnąłem twierdząco głową.- To czemu nic nie robisz, aby ją odzyskać?
-Bo ona już mnie nie kocha. Wcale się nie dziwię. Zachowałem się jak świnia. Nie powiniem nigdy tak potraktować żadnej kobiety. Ona mi nigdy nie wybaczy i ponownie zaufa. Jestem pewnie dla niej nikim. Z pewnością po tym jak zerwaliśmy miała lepsze życie.- Larra się zaśmiała.
-Lepsze? Ty chyba sobie Harry żartujesz. Miała tragiczne życie. Dopiero co zakończyła terapię i znowu ty się pojawiasz.- prychnęła.- Oczywiście nie mam nic do ciebie. Tylko się boję, że nie da rady.
-Jaką terapię? Co jej się stało?- Wypytywałem.
-Pewnie mnie za to zabije. Nie powinieneś o tym wiedzieć, ale Libby miała anoreksję.- Wstrzymałem oddech i nic więcej do mnie nie docierało. Osunąłem się na podłogę i zacząłem głęboko oddychać. Musiałem ochłonąć.
- Kiedy to się zaczęło- zwróciłem się do Larry.
-Po tym ja wyjechałeś. Stwierdziła, że zakończyłeś związek, ponieważ nie jest wystarczająco piękna i szczupła jak te wszystkie modelki, z którymi będziesz miał styczność.- wstałem i skierowałem się na górę.
-Harry! Proszę, nie idź tam! Ona mnie zabije, że ci powiedziałam!- Prosiła, ale ją zignorowałem i wszedłem po schodach. Bez pukania wszedłem do jej pokoju. Stała przy oknie, ale odwróciła się w moją stronę z zapłakanymi oczami. Gdy mnie zobaczyła zesztywniała. Podszedłem do niej szybko i mocno przytuliłem. Po chwili jej ręce objęły mnie w pasie i zaczęła głośniej płakać. Nie odzywałem się, ponieważ to nie było potrzebne. Po jakimś czasie Libby się ode mnie odsunęła i spojrzała na moją twarz. Wytarłem łzy z jej policzków i pocałowałem w głowę.
-Harry przepraszam. Ja nie mogę.-Odsunęła się ode mnie i usiadła na łóżku.
-Dobrze. To ja już pójdę.- Wyszedłem z pokoju, a na schodach spotkałem Larrę.
-Spokojnie. Nie wie, że ja o tym wiem.- Zszedłem na dół, ale dziewczyna jeszcze mnie zatrzymała.
-Harry obiecuję Ci, że ją odzyskasz! Coś wymyślimy wszyscy razem. Każdy chce ci pomóc- Uśmiechnąłem się delikatni i zszedłem na dół.
-Wiecie ja już będę leciał. Bawcie się dobrze i jeszcze raz gratuluje stary.-Poklepałem Matt'a po plecach. Liam i Louis chcieli pójść ze mną, aby mi dotrzymać towarzystwa, ale zapewniłem ich, że dam sobie radę, a w domu przecież jest Zayn i Niall.Wyszedłem z mieszkania i skierowałem się w dół ulicy i zatrzymałem przejeżdżająca taksówkę. Kierowca mnie rozpoznał i poprosił o autograf dla córki. Wiedziałem, że mi nie da spokoju, więc podpisałem się na kartce podanej przez mężczyznę. Gdy dojechałem do domu, zapłaciłem za podróż i skierowałem się do drzwi. Zauważyłem, że w oknach palą się światła, więc chłopaki na pewno nie śpią. Wszedłem do środka i co zobaczyłem mnie zszokowało. Na kanapie siedział Niall, a okrakiem na nim Zayn i namiętnie się całowali. Nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności, ponieważ nie przerwali czynności tylko ją pogłębili. Usiadłem na fotelu, który stał na przeciwko kanapy i odchrząknąłem. Tak się wystraszyli, że Zayn upadł na podłogę. Zacząłem się głośno śmiać, a Niall z piorunującym wzrokiem pomógł wstać swojemu chłopakowi?
-Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. A ja głupi wmawiałem sobie, że mi się wydaje. No, no od kiedy to wy tak ten no razem?- Spojrzałem się na nich wyczekująco.(przyp.aut.Aga wzrok Cichociemnego)
-Od jakiegoś czasu. Harry proszę nie bądź zły czy coś!- Irlandczyk spojrzał błagalnie.
-O co mam być zły? Że jesteście razem? No chyba żartujecie! Nawet tak fajnie. Zawsze chciałem mieć przyjaciela geja. A mam teraz nawet dwóch!-Zayn patrzył się na mnie jak na debila. Takie tam moje marzenie.
- Nie powiesz nic reszcie?- Wreszcie odezwał się mulat.
-Oczywiście, że nie. Wy to zrobicie, bo to wasza sprawa, a ja się wtrącać nie będę.- Wstałem i poszedłem do swojej łazienki. Wziąłem chłodny prysznic, czego mi teraz było trzeba. Po wyjściu z kabiny owinąłem się ręcznikiem w biodrach i wszedłem do pokoju. Założyłem bokserki i położyłem się do łóżka. Zgasiłem nocną lampkę i usnąłem.

..........................
Taki jakiś krótki wyszedł. Nudnawy, mało akcji, ale jednak wprowadziłam Ziall'a. Jeśli nie pasuję będę mogła jakoś ich usunąć :)
Przepraszam za moją długą nieobecność, ale nie dałam rady nic napisać w święta. Za to mam pomysł na kolejne rozdziały, więc tak jak ostatnio 15 komentarzy i pojawi się następny rozdział. Wiem, jestem straszna po raz drugi :) Następny rozdział postaram się wstawić od razu po umieszczeniu odpowiedniej liczby komentarzy. :)
Jeszcze jedna prośba do anonimków. Podpisujcie się, byłabym wdzięczna!
Dedykacje dla Agi, bo nie mogła się doczekać Ziall'a <3 

7 kwietnia 2012

Chapter 5

Popchnęłam delikatnie drzwi wejściowe i znalazłam się w jasnym, przeszklonym pomieszczeniu. W środku unosił się delikatny i przyjemny zapach, który sprawiał, że czułaś się dobrze i bezpiecznie. Podeszłam powolnie do młodej recepcjonistki, której wcześniej tutaj nie widziałam.
-W czym mogę pomóc?-skierowała się do mnie ze szczerym uśmiechem.
-Doktor Griffiths. Byłam umówiona dzisiaj na 15.-Zaczęła przeglądać dane w komputerze.
-Libby Craven?-kiwnęłam głową twierdząco.- Pokój numer 3.Można już wejść.-Podziękowałam Yvonne, bo tak miała na imię. Wywnioskowałam z plakietki przyczepionej do jej białej, prostej koszuli. Skierowałam się w wyznaczone miejsce, a gdy znalazłam się pod drzwiami delikatnie zapukałam i weszłam do środka. Na fotelu siedziała około 40 letnia kobieta. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest miła. Jej kruczo-czarne włosy sięgały do ramion, a okulary co jakiś czas zsuwały jej się z nosa.
-Witaj Libby, miło cię ponownie widzieć. Bardzo dobrze wyglądasz.- Uśmiechnęła się przyjaźnie, a gestem ręki zachęciła do wejść dalej. Zajęłam miejsce naprzeciwko dr. Griffiths i delikatnie odwzajemniłam uśmiech.
-U nie mnie jest wszystko w porządku, tylko ostatnie wydarzenia lekko mnie przytłoczyły i nie miałam z kim o tym porozmawiać, więc przyszłam do pani. Mam nadzieję, że to nie kłopot.
-Och... Libby jesteś zawsze mile widziana. Możesz do mnie przyjść nawet z najmniejszym, czy najgłupszym problem, a i tak cię wysłucham. No kochanie opowiedz mi o tych wydarzeniach.-zachęciła mnie.
-Opowiadałam pani o moim byłym chłopaku Harrym, co po tym jak ze mną zerwał to popadłam w...
-Libby powiedz to na głos. Ważne, aby przed sobą się przyznać.-wzięłam głęboki wdech.
-Popadłam w anoreksję...to go spotkałam przez przypadek jak byłam na spacerze. Chciał wszystko wyjaśnić, ale odmówiłam. Przed wczoraj mój przyjaciel zaciągnął mnie do klubu, nie mówiąc mi wcześniej, że będzie Harry. Gdy go ujrzałam to chciałam  uciec. Chciałam udowodnić sobie, że dam rade przebywać w pobliżu niego.Niestety wypiłam za dużo i wczoraj obudziłam się w jego pokoju. Ekhm...gdy stanęłam przed nim naga, nie czułam się gruba. Gdy patrzył na mnie wydawało mi się, że jestem dla niego piękna. Nie wstydziłam się swojego ciała...-uśmiechnęłam się delikatnie patrząc w okno.
-Libby od początku terapii przeszłaś ogromną zmianę co bardzo mnie cieszy. Niewiele osób chorych łatwo wyleczyć, ale ty jesteś silna. Po dwóch latach walki, wygrałaś. Jestem dumna z ciebie. Pamiętaj jesteś piękna, bez względu na wszystko.-Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i opuściłam klinikę zadowolona z siebie. Cieszę się, że trafiłam pod skrzydła tak dobrej pani psycholog. To dzięki niej udało mi się to jakoś przetrwać. Nadal będę musiała nad sobą pracować, ale czuje się już zdecydowanie dobrze. Zatrzymałam taksówkę, aby jak najszybciej wrócić do domu. Podczas podróży próbowałam się skontaktować z ojcem, ale jak zwykle nie może rozmawiać. Nawet nie wie jakie mam postępy w leczeniu, a raczej, że już w sumie skończyłam. Myśli, że jak mnie wysłał do prywatnej kliniki i płaci teraz dr. Griffiths to jest wszystko dobrze. Na początku nawet nie zauważył, że straciłam wiele na wadze. Gdyby nie Matt i Larra pewnie byłoby nieciekawie. Moje rozmyślenia przerwał taksówkarz, który poinformował mnie, że jesteśmy na miejscu. Zapłaciłam i wysiadłam z pojazdu. Stałam teraz przed dwupiętrowym domkiem, który dzieliłam z przyjaciółmi. Weszłam do środka i od razu podeszła do mnie Larra z informacją, ze na stole stoi obiad. Usiadłyśmy razem i opowiedziałam jej wszystko co stało się w klinice. Zapytała się jeszcze czy wszystko u niej dobrze. Odpowiedziałam twierdząco i spojrzałam na brzuszek przyjaciółki. Nie mogę się już doczekać gdy maluszek przyjdzie na świat. Tak przy okazji to ostatnio zostałam poproszona, aby zostać matką chrzestną! Czy to nie cudowne? Po skończonym posiłku miałam z Larra i jej chłopakiem pojechać do lekarza, ponieważ miała badanie kontrolne. Usiadłyśmy w salonie i cierpliwie czekałyśmy na chłopaka, który pojechał po zakupy i zaginął. Czekałyśmy cierpliwie, a czas umiliłyśmy sobie rozmową. Co będzie gdy pojawi się dziecko, coś o Harrym zostało wypomniane, ale wolałam pominąć ten temat. Usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami, a po chwili w salonie pojawił się Matt. Pocałował Larre na przywitanie i oznajmił, że możemy już jechać. Wsiedliśmy do samochodu i po 15 minutach byliśmy na miejscu. Recepcjonistka powiedziała, że nie ma nikogo w gabinecie i można wejść. Byłam podekscytowana, ponieważ nie byłam jeszcze z nimi na usg. Gdy znaleźliśmy się w odpowiednim pomieszczeniu podszedł do nas bardzo młody i bardzo, bardzo, bardzo przystojny lekarz. Od razu uśmiechnęłam się do niego delikatnie, co odwzajemnił. Czemu Larra nie powiedziała mi, że ma tak przystojnego doktora. Usiadłam na krzesełku pod ścianą i przyglądałam się Jonatanowi, bo tak miła na imię. Wypytywał moją przyjaciółkę o przebieg ciąży i tym podobne. Następnie zrobił usg. Podeszłam bliżej, aby przyjrzeć się maleństwu.
-Czy wiedzą państwo jaka będzie płeć?-spojrzał na rodziców, na co zaprzeczyli, ale wyrazili chęć poznania.
-A więc gratuluję, będziecie mieli pięknego i zdrowego synka.-przytuliłam Larre, która się popłakała ze szczęścia. Matt miał zaciśniętą szczękę, ponieważ nie chciał pokazać swojej radości po sobie tak jak jego dziewczyna. Chciał być twardy, ale i tak dobrze wiedziałam co się dzieje pod tą maską. Podziękowaliśmy doktorowi i wyszliśmy na zewnątrz. Larra od razu rzuciła się na ręce swojemu ukochanemu. Tak się cieszyłam ich szczęściem, że aż mi poleciało kilka łez. W drodze powrotnej Matt powiadomił nas, że o 19 mają przyjść chłopcy z one direction, co się równa z tym, że będzie Harry. Udałam obojętną na tą wiadomość i postanowiłam, że zamknę się  w pokoju i będę miała spokój. Po dotarciu do domu pozmywałam po obiedzie i posprzątałam kuchnię. Odczułam delikatny głód, więc wzięłam jabłko i poszłam na górę się przebrać się w wygodniejsze ubranie. Założyłam  blado różowe leginsy i biały sweter, a włosy związałam w kucyka. Chciałam uciec od myśli, w których cały czas pojawiał się Harry. Owszem cholernie za nim tęskniłam, ale duma mi nie pozwalała wybaczyć. Nie byłam gotowa. Dopiero uporałam się z jednym problemem, nie chce, aby pojawił się kolejny. Teraz nie jest odpowiedni moment na związek. Włączyłam w laptopie muzykę, a z głośników poleciała piosenka Coldplay, a ja zaczęłam sprzątać. Nie zajęło mi to dużo czasu i po chwili zaczęłam się nudzić. Zeszłabym na dół, ale słyszałam jak...tamci przyszli. Postanowiłam obejrzeć jakiś film, ale nie mogłam się skupić, ponieważ naszło mnie na wspomnienia z Harrym w roli głównej. Nie zapomnę jak się denerwowałam przed poznaniem jego rodziny. Uspokajał mnie, że na pewno mnie polubią. Chyba miał rację, ponieważ po tym gdy się rozeszliśmy jego mama przepraszała za swojego syna i mówiła, że kiedyś zrozumie swój błąd. Czy to właśnie teraz się stało? Czy chce naprawdę wszystko naprawić? A jeśli znowu mu się odmieni i postawi na muzykę? Tyle pytań i zero odpowiedzi. Poszłam do łazienki za potrzebą, a jakie było moje zdziwienie gdy po schodach wchodził on... Znaleźliśmy się w tym samym czasie przy drzwiach.
-Cześć Li-uśmiechnął się niepewnie. Nie odwzajemniłam tego tylko weszłam do środka. Załatwiłam co chciałam i wyszłam. Miałam ochotę znaleźć się jak najszybciej w pokoju, bo tam czułam się najbezpieczniej. W ostatniej chwili Harry złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Czemu nie dasz mi nic wytłumaczyć? -szepnął mi do ucha na co zadrżałam.
-Co mi wytłumaczysz? Rozumiem, że śpiewanie jest dla ciebie najważniejsze i zawsze tak było. Pogodziłam się tym. Chciałeś tylko spełnić marzenia. Sama cię namówiłam na ten casting, więc nie wiń się.-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Ale ja właśnie czuje się cholernie winny. To dzięki tobie wszystko jest. Powinienem z tobą zostać, a nie zachować się jak gówniarz i wszystko zostawić.-puścił moją dłoń co wykorzystałam i zaczęłam iść do pokoju.
-Libby, proszę nie zostawiaj mnie-powiedział błagalnie, a w jego oczach zobaczyłam łzy? Chyba mi się przewidziało.
-Harry żyjmy tak jak byśmy się nigdy nie spotkali ponownie.-Podeszłam do niego powoli, a on spojrzał z nadzieją. Koniuszkami palców otarłam mu łzy z policzków, pocałowałam w policzek, a następnie odeszłam. Zamknęłam w pokoju drzwi, po których się osunęłam i zaczęłam głośno płakać, nie mogąc już dłużej tego wytrzymać.
..................................
Napisałam! Wcale mi się nie podoba i jest bardzo krótki. Dzisiaj z perspektywy Libby, tak dla odmiany. :)
Życzę Wam wesołych świat i ten tego no :) Nie potrafię składać życzeń... Staram się tego unikać :) 
Dzięki za ponad 1000 wyświetleń bloga. Jesteście prze <3  
Jeśli czytasz to skomentuj. To nie zajmuje dużo czasu, a japa się cieszy ^o^
Teraz taki mały szantażyk. Jeśli będzie 15 komentarzy to pojawi się następny rozdział.:D 
Wiem , jestem straszna :)

1 kwietnia 2012

Chapter 4

Gdy rano się obudziłem, pierwsze co poczułem to ból głowy, a dopiero później zobaczyłem nagie plecy nieznajomej dziewczyny. Próbowałem sobie przypomnieć coś z poprzedniej nocy, lecz miałem lukę w pamięci. Nagle niewiasta zaczęła się przeciągać i odwróciła przodem do mnie.
-Harry?!
-Libby?!-Krzyknęliśmy równocześnie zrywając się z łóżka. Byliśmy nadzy, więc miałem okazję przyjrzeć się jej ciału, które w sumie nie zmieniło się, ale zdecydowanie zgubiła parę kilo. Była cholernie chuda, aż za chuda. Libby zauważyła, że jej się przyglądam i szybko złapała pościel w którą się owinęła. Nie chciałem "świecić", więc również założyłem bokserki leżące koło łóżka.
-Możesz łaskawie mi wyjaśnić czemu jestem u ciebie?-zapytała, a raczej wysyczała.
-Gdybym to wiedział. Nic nie pamiętam.- usiadłem na łóżku wpatrując się w twarz dziewczyny. Na jej policzkach w wyniku złości pojawiły się rumieńce. Nagle odrzuciła okrycie i zaczęła się szybko ubierać.
-Co ty robisz?-zapytałem.
-Ubieram się. Chyba nie myślisz, że tu zostanę.-zaczęła rozglądać się po pokoju najwyraźniej czegoś szukając.-Ale masz bałagan-skomentowała i podeszła to komody na której leżała jej torebka. Wyjęła telefon sprawdzając czy przypadkiem nikt nie dzwonił i powróciła do ubierania.
-Nie uważasz, że powinniśmy sobie coś wyjaśnić?-Złapałem ją za rękę, którą wyrwała i pokręciła przecząco głową.
-Chyba ludzie od tak sobie nie spędzają razem nocy, jeszcze z taką przeszłością jaką my mamy.-zacząłem, lecz uciszyła mnie dłonią.
-Tak Harry. Masz rację to nie jest normalne, ale tak to już alkohol robi z ludźmi, że coś robią, a później żałują. Między nami już nic nie ma i nigdy nie będzie. Niech to do ciebie dotrze. Na nasze nieszczęście oboje się upiliśmy i skończyło się jak skończyło.-zaczęła wychodzić z pokoju.
-Ja tylko jednego żałuję, że nic nie pamiętam.- po moich słowach wyszła trzaskając drzwiami. Położyłem się na łóżku i zacząłem wszystko analizować, lecz Liam mi przeszkodził. Wszedł do pokoju, bez żadnego słowa zajął miejsce koło mnie.
-Zawaliłeś przyjacielu-odezwał się wpatrując w sufit.
-To znaczy?- odwróciłem głowę w jego stronę z nadzieją, że wyczytał coś z twarzy.
-Z Libby. Rozumiem, że byliście pijani, ale i tak ona będzie widziała winę tylko w tobie. -pewnie ma rację. Zawsze muszę wszystko popsuć.
-A możesz mi opowiedzieć? Bo wiesz, tak jakby nic nie pamiętam.- zaśmiał się i zaczął mówić.

*Oczami Liama
Podszedłem do pijanego Harry'ego i Louisa, którzy już rozpoczęli rozmowę o polityce. Zostałem z nimi, ponieważ wiedziałem, że ta rozmowa zostanie mi w pamięci. Uwielbiam gdy rozmawiają ze sobą nietrzeźwi. Niestety się nie nasłuchałem, bo Harry zauważył, że przy barze również stanęła Libby do której zaczął iść. Próbowałem go zatrzymać, lecz mnie nie słuchał. Louis zawiedziony, że stracił rozmówce skierował się do mnie.
-A ty co sądzisz o sprawowaniu władzy Barack'a Obamy?- spojrzałem na niego jak na debila i zacząłem obserwować poczynania Harry'ego. Jak dobrze, że nie pije dużo, to przynajmniej świadomie myślę. Sądziłem, że dziewczyna go odtrąci i odejdzie, ale najwyraźniej zmieniła zdanie, ponieważ właśnie z Harrym przychylają kieliszki. Przynajmniej trzyma się na nogach samodzielnie. Para skierował się na parkiet w celu zatańczenia. Gdybym powiedział, że tańczyli w odpowiedniej odległości, nie ocierali się o siebie i co chwilę nie całowali, to bym skłamał. Na pewno nic dobrego z tego nie wyjdzie. Nagle zauważyłem Zayn'a i Niall'a, którzy nadal tańczyli razem. Wyglądali komicznie, ponieważ odstawiali ciekawy taniec , lecz gdy piosenka zmieniła się na wolną objęli się i zaczęli kiwać w rytm muzyki, co chwile coś szepcząc sobie na ucho, najwyraźniej coś zabawnego, bo cały czas się śmiali. Wróciłem wzrokiem do Harry'ego i Libby, którzy tańczyli wtuleni w siebie. Harry co jakiś czas muskał ustani szyję dziewczyny. Nie miałem już ochoty oglądać, więc podszedłem do Louisa, który rozmawiał z barmanem o gospodarce rynkowej. Zaśmiałem się pod nosem i skierowałem się w stronę łazienki, lecz Harry zatrzymał mnie i powiedział, że wraca do domu. Poprosiłem, żeby zaczekał na mnie, to też pojadę. Zapytałem się reszty zespołu czy jedzie, ale Louis wściekły, że przeszkadzam mu w ważnej rozmowie warknął, że zostaje, a Ziall chcą jeszcze potańczyć. Po drodze spotkałem Matt'a i poinformowałem, że Li wraca najwyraźniej z nami, bo nie mogą się z Harrym od siebie oderwać. Przed clubem wsiedliśmy do pierwszej lepszej taksówki, aby jak najszybciej wrócić do domu. Moi towarzysze cały czas się całowali i obmacywali i co jakiś czas mówili jak się kochają. Miałem tego dość, więc modliłem się, abyśmy jak najszybciej dojechali do celu. Gdy moje prośby się spełniły, to zapłaciłem taksówkarzowi, a Harry już wszedł do domu na mnie nie czekając. Po chwili dołączyłem do nich.
-Czy moglibyście iść do pokoju, ale przepuścić mnie? Chciałbym przejść dalej, ale utrudniacie mi to.-nawet nie zwrócili na mnie uwagi.-Przestańcie się całować w drzwiach!-krzyknąłem. Przyjaciel spojrzał na mnie z przerażeniem, ale po chwili się uśmiechnął i pociągnął Libby do swojego pokoju. Zostałem na dole , bo nie miałem ochoty ich słuchać. Usiadłem na kanapie w salonie i spojrzałem na zegarek, który wskazywał 2.24. Miałem ochotę zadzwonić do Danielle, ale nie chciałem jej obudzić. Sam po chwili usnąłem. Rano obudził mnie trzask drzwiami, więc zaspanymi oczami spojrzałem na schody, z których zbiegała wściekła ukochana Harry'ego.

*Narracja już  normalna, czyli Harry
Gdy usłyszałem wszystko to po części byłem zadowolony i załamany. Libby nadal mnie kocha, ale źle to wszystko rozegrałem. Mogłem tyle nie pić. Zakryłem głowę poduszką ze wstydu. Po 15 minutach zeszliśmy na dól, aby coś zjeść. W kuchni już siedział Niall zajadając ogromną kanapkę. Dołączyliśmy do niego i zaczęliśmy rozmawiać. Po jakimś czasie zszedł również Zayn, ale najpierw odprowadził jakąś dziewczynę do drzwi. Spojrzeliśmy z Liam'em na siebie. 
-No pochwal się, kto to był?- spojrzałem na Malika.
-Carolin- odpowiedział za niego Niall
-Hm...myślałem, że Carla-Zamyślił się Zayn.-Mniejsza z tym, ważne, że ładna.-uśmiechnął się i poruszał brwiami. Zaśmialiśmy się i wróciliśmy do posiłku.Gdy skończyłem poszedłem do pokoju Lou, aby go obudzić, ale nie musiałem tego robić, ponieważ chłopak siedział z głową w muszli klozetowej. Podszedłem do niego i kucnąłem obok. Spojrzał się na mnie. Był cały blady, miał podkrążone oczy i poczochrane włosy. Posłał mi blady uśmiech. Pomogłem mu wstać i posadziłem na ubikacji. Zmoczyłem ręcznik zimną wodą i obmyłem mu twarz. 
-Chodź umyjesz zęby i położysz się.-Podszedł do umywalki, a ja skierowałem się wgłąb pokoju. Było bardzo duszno, więc uchyliłem okno. Na zewnątrz była mżawka, a na niebie pełno ciemnych chmur, aż nie chce się nic robić. Po chwili dołączył do mnie Louis i położył się na łóżku.
-Louis i po co ci to było? -spojrzałem na niego.
-Przecież mało wypiłem. Znaczy mniej niż ty.-wyparł się.
-Może tak, ale jesteś już duży i powinieneś wiedzieć, że nie miesza się rożnych alkoholi, bo to nie sprzyja żołądkowi.- mruknął coś pod nosem i odwrócił się w moją stronę.
- Widziałem cię z Libby- westchnąłem cicho.
-Zawaliłem po całości.Przespałem się nią-Louis zrobił wielkie oczy i domagał się szczegółów. Opowiedziałem mu dokładnie to co Liam mi. Przyjaciel mnie pocieszył, ale przerwał nam jego telefon. Dzwoniła Eleanor. Po odebraniu zaczął mówić radosnym głosem, jak gdyby nigdy nic. Lepiej, żeby nie wiedziała w jakim stanie jest jej chłopak, bo byłaby zła. Nie chciałem przeszkadzać, więc wróciłem do swojego pokoju. Usiadłem z laptopem na fotelu i zacząłem przeglądać różne strony. Po godzinie znudziła mnie ta czynność, więc kontynuowałem książkę, którą wczoraj zacząłem czytać. Dzięki temu minęło mi kilka godzin. Zszedłem na kolację, która zrobił Niall i usiedliśmy razem przy stole co często się nie zdarza. Następnie włączyliśmy jakąś komedię, którą również wspólnie obejrzeliśmy. Wieczór minął nam przyjemnie, ale byłem zmęczony, więc jako pierwszy wróciłem do pokoju. Wziąłem prysznic, a następnie położyłem się do łózka i szybko usnąłem.  
 .........................................................
No i kolejny :) Mam nadzieję, że się podoba i nie ma dużo błędów :) Niestety nie udało mi się napisać wcześniej. Brak czasu... Jeszcze dzisiaj od 09-13.30 musiałam być w szkole, bo były dni otwarte. Ale niedługo święta, więc postaram się wtedy napisać kilka rozdziałów na zapas i najwyżej opublikuje je w jakimś odstępie czasowym. Mam nadzieję, że Was nie ubyło, a wręcz odwrotnie. To do napisania <3 


Na dole znajduje się ankieta, która bardzo mi pomoże, wiec mam nadzieję, że zagłosujecie ^^

 Jeśli przeczytałaś/eś rozdział to zostaw po sobie komentarz,bo gdy widzę, że ktoś czyta, to aż chce się pisać :)  To nie zajmuje dużo czasu :)