Matt nic się
nie zmienił od ostatniego spotkania. Jego włosy nie zmieniły długości, a
w brązowych oczach nadal była ta sama iskierka.
Przywitaliśmy się męskim uściskiem i usiedliśmy na przeciwko siebie.
Zamówiliśmy kawę i rozpoczęliśmy swobodną rozmowę typu co tam.
-Matt, a jak tam? Studiujesz gdzieś, bo nic nie wiem.-zapytałem się
-Em...mam
nadzieję, że uda mi się zacząć od przyszłego roku, bo teraz nie dałem
rady z przyczyn niezależnych ode mnie.- spoważniał, co nie było
spotykane u niego.
-Coś się stało? Pomóc ci w czymś?
-Pamiętasz Larre?-zapytał
-Tą spokojną, co nie chciała się z tobą umówić?-pokiwał twierdząco głową.
-Zgodziła
się w końcu. Jest taka piękna, mądra i szalona. Tak, zdecydowanie
szalona. Nigdy nie spodziewałem się tego po niej, a tu takie
zaskoczenie. Po jakiejś imprezie poszliśmy do łóżka. Po imprezie phi,
ledwo się zaczęła i już zniknęliśmy w jakimś pokoju. Była niesamowita,
taka niegrzeczna. Tak to dobre określenie. Na każdym kroku mnie
zadziwiała. Chciałem czegoś poważnego, lecz ona spasowała. Jakie było
moje zdziwienie, gdy po 3 miesiącach pojawiła się w moich drzwiach
zapłakana.-Przerwał biorąc głęboki oddech.-Okazało się, że wpadliśmy.
Czujesz! Ja ojcem?-Parsknął śmiechem.-Ale wiesz co? Kocham ją i mogę dla
nich poświęcić wszystko.-zaskoczony tą nowiną wyprostowałem się.
-Jesteście razem?
-Tak, ale mam zamiar się oświadczyć.-uśmiechnął się pod nosem.
-Przecież nie chciała z tobą być.- Przypomniałem
-To trochę inaczej było, bo ona się po prostu bała.
Harry, przyjacielu, przecież wiesz jaki ja jestem, znaczy byłem. Nie
chciała, żebym jej zranił. Wróciła do mnie, bo chciała spróbować mi
zaufać i uwierzyć w moja lojalność wobec niej. Jak widzisz sprawdziłem
się.- zaśmiał się. Byłem zadowolony z tego, że wpadli. Wiem, to
straszne, ale im, a raczej Mattowi było to potrzebne.
-Który miesiąc?-zapytałem z ciekawości ile już to trwa.
-Połowa ósmego.-spojrzałem na niego wielkimi oczami. Ten się tylko głupio uśmiechnął.- Termin jest na 13 kwietnia.
-Przecież to za-obliczyłem na palcach-Przecież to za 20 dni!-Ten kiwnął głową.
-Harry chciałem cię poprosić, no ten no... chciałbyś zostać ojcem chrzestnym?
-Jasne, że tak!-ucieszyłem się.- A tak w ogóle to co robisz w Londynie?
-Mieszkam.-spojrzałem
zdziwiony.-Z Larra i Libby.- Zesztywniałem na dźwięk jej
imienia.-Rodzice Larry nie przyjęli dobrze nowiny, więc wyszło jak
wyszło, a Li po kłótni z ojcem postanowiła, żebyśmy zamieszkali razem.
-A co u niej słychać?-to moja szansa.
-Wszystko
w jak najlepszym porządku. Wreszcie jest szczęśliwa. Harry, nieładnie
wtedy postąpiłeś.-Spuściłem głowę i szepnąłem ciche "wiem".
-Spotkałem ją wczoraj. Nie miałem pojęcia, że tutaj mieszkacie, że ona tu jest. Nie chciała ze mną rozmawiać.-pożaliłem się.
-A dziwisz się jej?-spojrzał na mnie.
-Ani trochę. Zasłużyłem na to, ale gdybym miał jeszcze jedną szansę...-urwałem, aby wziąć głęboki oddech i odgonić łzy, które kłębiły się moim oczach.
-Harry,
walcz o nią! Byliście parą idealną. Będziesz miał szansę ją spotkać na
chrzcinach, bo Larra wybrała ją na matkę chrzestną. Zaprzyjaźniły się.
-Matt, ja nie wytrzymam tyle czasu. Potrzebuję ją
wcześniej zobaczyć. Możesz podać mi jej numer? Proszę, muszę spróbować
się z nią skontaktować.-spojrzał na mnie niepewnie, lecz po chwili podał
mi ciąg liczb. Rozpoczęliśmy rozmowę o błahostkach, tak jak zawsze to
robiliśmy. Opowiedziałem mu o chłopakach, których nie miał okazji
poznać. Zaproponowałem mu, aby wyszedł z nami dzisiaj do klubu, ale nie
był przekonany. Nie chciał zostawiać ukochanej w domu, kiedy on będzie
się bawił. Powiedziałem, że w razie czego wyśle mu wiadomość gdzie
poszliśmy to najwyżej dołączy. Zapłaciliśmy za kawę i pożegnaliśmy się.
Złapałem taksówkę i wróciłem do domu. Chłopaki jeszcze nie wyszli, więc
zaczekali na mnie, aż się naszykuję. Założyłem dżinsowe rurki i różową
koszulę. Półtorej godziny później siedzieliśmy w taksówce. Napisałem
szybko sms'a do Matta z wiadomością miejsca naszego pobytu. Po jakimś
czasie weszliśmy do zatłoczonego klubu, w którym dało wyczuć się
nikotynę, alkohol i drogie perfumy połączone z potem. Usiedliśmy przy
barze i zamówiliśmy wybrane trunki, a następnie chłopaki ruszyli na
parkiet, a ja zamówiłem sobie jakieś coś dziwne procentowe.
Niespodziewanie ujrzałem Matta, który rozglądał się po klubie
najwyraźniej czegoś szukając. Zacząłem iść w jego stronę, lecz nagle zza
jego pleców wyłoniła się Libby. Na chwilę się zatrzymałem, lecz po
chwili ruszyłem pewnym krokiem. Podszedłem do nich i przywitałem się z
Mattem.
-Musze się napić- powiedziała Li i zniknęła pośród tłumu.
-Taka
niespodzianka dla was.-wyszczerzył się- Trochę ja okłamałem, bo nie
powiedziałem jej o tobie, więc jutro będę miał piekło w domu.
-Dziękuję-objąłem go.-Chodź napijemy się. Doszliśmy do baru, ale chłopak odmówił spożycia alkoholu.
-Matt
za twoje potomka. Trzeba to uczcić. Kto by się spodziewał. Myślałem, że
to ja pierwszy będę ojcem, a tu taka niespodzianka.
-No
dobra, tylko jednego.-zamówiłem kolejkę, później kolejną, a następnie
przyszła reszta zespołu, która musiała koniecznie napić się, gdy
dowiedzieli się o szczęśliwej nowinie przyjaciela. I tak właśnie jakoś wyszło, że było mi ciężko chodzić.
Ruszyliśmy wszyscy na parkiet. Zaraz każdy tańczył z jakąś niewiastą,
tylko Niall i Zayn razem. Fajnie to wyglądało. Po przetańczeniu dwóch
piosenek z nieznaną brunetką ruszyłem do baru z Louisem, aby się jeszcze
napić. Dzisiaj było tego dożo, jak nigdy, ale no cóż, czasami można. Po dwóch następnych kolejkach nie za bardzo pamiętam co się działo, ale kojarzę jakąś dziewczynę, która towarzyszyła mi do końca wieczora, chyba...
............................................................
No i kolejny! Mam nadzieję, że nie zanudziłam tej niewielkiej garstki czytelników. Jeśli to czytasz, to proszę zostaw po sobie komentarz, wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że Was jeszcze nie ubyło :)
Postaram
się napisać coś w trakcie tygodnia, ale nie wiem czy dam radę, bo muszę
trochę poprawić oceny. Jakoś trzeba zdać do następnej klasy.
To do napisania :)